P o l s k i e W i e ś c i

Saturday, October 19, 2013

Ks. Popiełuszko : 29. rocznica męczeńskiej śmierci kapelana "Solidarności"

W sobotę 19 października przypada 29. rocznica męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki

W sanktuarium bł. Jerzego Popiełuszki, przy parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, odbyły się uroczystości związane z 29. rocznicą męczeńskiej śmierci kapelana "Solidarności". Obchody zapoczątkował program słowno-muzyczny a po powitaniu pocztów sztandarowych rozpoczęła się uroczysta Msza Święta. W koncelebrze uczestniczyło 15-tu kapłanów i dwóch biskupów - metropolita warszawski, który przewodniczył liturgii oraz bp polowy Józef Guzdek, który wygłosił homilię.


Kościół parafii Świętych Polskich Braci Męczenników na bydgoskim osiedlu Wyżyny to miejsce, w którym ksiądz Jerzy Popiełuszko odprawił ostatnie nabożeństwo w swoim życiu. Wieczorem 19 października 1984 r. wyruszył z Bydgoszczy w drogę powrotną do Warszawy. Samochód, którym podróżował, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Ksiądz Popiełuszko został uprowadzony, a następnie zamordowany. Jego ciało wrzucono do Wisły przy tamie we Włocławku.

W sobotnie popołudnie w kościele na Wyżynach wystawiono spektakl słowno-muzyczny pt. "Gdyby ks. Jerzy Popiełuszko pisał wiersze" w wykonaniu studentów Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy. W przedstawieniu wykorzystano materiały z procesu morderców ks. Jerzego Popiełuszki, a także fragmenty jego kazań. W spektakl wpleciono również wiersze Mirosława Antoniego Glazika z albumu "Gdyby Ksiądz Jerzy pisał wiersze".

Historia - proces

W procesie trzej oficerowie MSW: kpt. Grzegorz Piotrowski (naczelnik wydziału Departamentu IV), por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski zostali oskarżeni i skazani za uprowadzenie, torturowanie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, zaś ich przełożony płk Adam Pietruszka (zastępca dyrektora Departamentu IV MSW) - za sprawstwo kierownicze zbrodni. Prokurator Leszek Pietrasiński żądał kary śmierci dla Piotrowskiego oraz kar pozbawienia wolności dla pozostałych oskarżonych. Sąd, któremu przewodniczył SSW Artur Kujawa, a sprawozdawcą był SSW Jurand Maciejewski, wymierzył Grzegorzowi Piotrowskiemu karę 25 lat pozbawienia wolności, Adamowi Pietruszce - 25 lat, Leszkowi Pękali - 15 lat, Waldemarowi Chmielewskiemu - 14 lat.

Lech Wałęsa, ks. prałat Henryk Jankowski i ks. Jerzy Popiełuszko.

W 1986 r. w wyniku interwencji Czesława Kiszczaka trzem sprawcom złagodzono karę: Adamowi Pietruszce karę 25 lat zamieniono na 15 lat, Leszkowi Pękali z 15 lat obniżono do 10 lat, Chmielewskiemu z 14 lat do 8. W grudniu 1987 r. sprawców objęła kolejna amnestia - Pietruszce złagodzono karę z 15 do 10 lat (wyszedł na wolność w 1995 r.); Pękali z 10 do 6 lat, Chmielewskiemu z 8 do 4 lat i 6 miesięcy. Piotrowskiemu zamieniono karę z 25 na 15 lat, wyszedł na wolność w 2001 r.

Na zdjęciu z 3 listopada 1984 r. pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki w kościele Świętego Stanisława Kostki na Żoliborz, który zgromadził tysiące ludzi i przekształcił się w wielką manifestację. 

"Pamiętam twarze. Pamiętam głosy. Pamiętam nieskazitelną dykcję prokuratora Pietrasińskiego, który starał się dowodzić, że nie doszłoby do porwania i zabójstwa, gdyby ks. Popiełuszko nie 'siał nienawiści', a więc, że 'ekstremalna postawa księdza zrodziła nie mniej szkodliwą ekstremę, której produktem jest odrażająca zbrodnia'. I nawykły do wydawania rozkazów głos Grzegorza Piotrowskiego, który z jednej strony brał na siebie odpowiedzialność za dokonanie zabójstwa w imię wyższych zasad i z przywódczą dumą mówił o respekcie, jaki wzbudzał u podwładnych. Z drugiej strony - właśnie ich wskazywał jako faktycznych wykonawców, tych, co kneblowali, bili, wiązali kamulki do nóg. I nieco schrypnięty głos Jana Olszewskiego, który zarzucił prokuratorowi, że ten stawia znak równości między ofiarą a sprawcą, znak równości, który godzi w standardy moralne i prawne cywilizowanego kraju. Szept załamanego Pękali. I wreszcie drżący, na pograniczu szlochu, głos jąkającego się z przerażenia Waldemara Chmielewskiego, jego rojenia o wojnie światów i słowa: 'działaliśmy jak automaty'" - wspomina Piesiewicz. Zdradza, że wykorzystał ten zwrot, bo przecież rodziło się pytanie, kto te automaty wytworzył, zaprogramował i ich użył...".

Piesiewicz mówi do Komara: "Wiesz, to ciekawe, że w czasie tej rozprawy łapałem się na adwokackim odruchu. Chciałem ich bronić. Oskarżając tych ludzi, broniliśmy ks. Jerzego. Broniąc Piotrowskiego i innych - można było oskarżyć system, który ich stworzył". Jako adwokat był pełnomocnikiem Waldemara Chrostowskiego, kierowcy ks. Popiełuszki. Tak o nim mówi: "Dzielny człowiek. Dzięki niemu świat dowiedział się o porwaniu". Odpiera zarzuty jednego z obrońców, który stwierdził, że Chrostowski po wyskoczeniu z samochodu pojechał na plebanię w Toruniu, zamiast powiadomić milicję: "W czasie rozprawy ustalono stan faktyczny. Po skoku z samochodu Chrostowski dobiegł do hotelu w Przysieku i poprosił recepcjonistkę o natychmiastowe powiadomienie toruńskiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, episkopatu albo kurii i pogotowia ratunkowego. Milicja pojawiła się po półtorej godziny. Więcej, Chrostowskiemu zarzucono też, że zatrzymał samochód na znak dany przez esbeka przebranego w mundur milicjanta z drogówki. Zatrzymał, czyli, jak twierdził jeden z obrońców, pośrednio ułatwił porywaczom wykonanie zadania. Zarzuty absurdalne".

W 2005 r. tygodnik "Wprost" opublikował artykuł, w którym Waldemar Chrostowski został nazwany współpracownikiem SB. Co na to Piesiewicz? "Wokół ks. Jerzego działało kilku tajnych współpracowników. Żadnym z nich nie był Waldemar Chrostowski. Ten artykuł został napisany albo z obrzydliwej pasji poszukiwania sensacji, albo z chęci zakłócenia procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki. Cytowano w nim opinie wygłaszane przez te same osoby, które rozpowszechniając informację o tym, że żywy ks. Popiełuszko został przekazany przez Piotrowskiego jakiejś innej tajnej grupie, zmierzały do zdjęcia odpowiedzialności za zabójstwo z oskarżonych w procesie toruńskim. Zarzut wobec Chrostowskiego został definitywnie obalony przez IPN, między innymi w oficjalnej wypowiedzi prof. Jana Żaryna" - stwierdza.

"Istniała spójność między zeznaniami Waldemara Chrostowskiego, złożonymi w śledztwie zeznaniami oskarżonych, wynikami badań sądowo-lekarskich i innymi dowodami materialnymi. Owszem, w trakcie rozprawy obrona starała się na przykład dowodzić, że oskarżeni nie chcieli i nie przewidywali konsekwencji swych działań, a więc w grę wchodzi nieumyślne spowodowanie śmierci ks. Jerzego.

Dowody wskazywały na prawdopodobieństwo, że chwilę przed wrzuceniem do wody lub w chwili wrzucenia ks. Jerzy jeszcze żył. Rzecz została wyjątkowo dokładnie i rzetelnie opisana przez prof. Krystynę Daszkiewicz, która obserwowała rozprawę od pierwszego do ostatniego dnia. Prof. Daszkiewicz stwierdza: 'Chodzi o połączenie pętli samodławiącej z workiem wypełnionym kamieniami. Każdy z tych przedmiotów może stanowić samoistne narzędzie zbrodni (...). Realizacja zbrodni popełnionej na osobie ks. Jerzego Popiełuszki miała także dlatego szczególny charakter, że z tych dwóch narzędzi uczyniono jedno. Ucisk pętli samodławiącej zależał w związku z tym nie tylko od ruchów kończyn dolnych Księdza. Zależał także od obciążenia tych kończyn workiem z kamieniami i od tego, co się później z tym workiem działo'" - czytamy w książce "Skandalu nie będzie".

Jak wskazuje Piesiewicz, w tym procesie toczyły się dwie albo i trzy akcje równoległe. "W jednej szło o opisanie wszystkiego, co łączyło się ze znamionami czynów przestępczych - porwania i zabójstwa. Tu występowałem jako pełnomocnik oskarżycieli pomocniczych, niejako ramię w ramię z prokuratorem. W drugiej nasuwało się nieuchronne pytanie o źródła inspiracji. Mówiąc krótko: kto za tym stał? W tym przypadku musiało dojść do konfliktu z prokuratorem i sądem. W trzeciej prokurator podejmował gigantyczne wysiłki, aby przeprowadzając zarzut z karą śmierci włącznie, wykorzystać rozprawę do zdezawuowania ks. Popiełuszki i Solidarności. Tu musieliśmy łączyć pozycję oskarżyciela z pozycją obrońcy. Był taki moment, w którym Grzegorz Piotrowski wystąpił z tezą, iż działał w stanie wyższej konieczności. Mówił: 'Wydawało mi się, że mniejsze zło...'. Że mniejsze zło dla zapobieżenia większemu jest potrzebne".

Na to Piesiewicz ripostował: "Mówiłem wówczas, że 'Jeden z oskarżonych postawił tezę o działaniu bezprawnym, by ratować prawo. (...) Forsuje więc tezę brzmiącą w tej sprawie absurdalnie, lecz forsuje ją. Potraktujemy to przez moment poważnie. Otóż pytanie podstawowe: jakie to wartości chcieli uratować oskarżeni, maltretując ks. Popiełuszkę i porywając Waldemara Chrostowskiego? Jakie to wartości chcieli wnieść do życia społecznego? Jaki nowy wspaniały świat chcieli kreować swym przestępczym działaniem? Stan wyższej konieczności jako obronę? (...) Jaką wartość chcieli uratować, narażając życie dwóch osób i wstrząsając opinią społeczną? Wartością tą miały być, proszę Sądu, wiara w totalną nieomylność i władzę - my tu jesteśmy sędziami i prawem. W nocy pałkami regulujemy stosunki społeczne!'".

Fragmenty pochodzą z książki "Skandalu nie będzie" - wywiadu-rzeki Michała Komara z Krzysztofem Piesiewiczem, która 21 października ukaże się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.

No comments:

Post a Comment